Czy każdy musi być Madżidem Tavakolim?

Dodano: piątek, 22 stycznia 2010 - 1 komentarze -

8,5 roku więzienia to wyrok Sądu Rewolucji Islamskiej dla działacza studenckiego z Iranu. Madżid Tavakoli skazany został za to, że należał do zrzeszenia studenckiego, oraz za to, że miał poglądy inne niż władza i nie bał się ich publicznie wyrażać. Nieudaną okazała się próba upokorzenia go przez agencję informacyjną Fars, działającą na zlecenie Gwardii Rewolucyjnej. Przebrano go w czador (tradycyjny strój kobiecy w Iranie) i sfotografowano. Wraz z fotografią rozpowszechniano historię jakoby w tym stroju ukrywał się przed poszukującymi go służbami.

Jak naiwna była to próba pokazało życie. Po pierwsze świadkowie aresztowania doskonale widzieli, że zabrano go prosto z wiecu, a nie jak sugeruje się znaleziono w ukryciu. Po drugie przebranie go za kobietę zamiast ośmieszyć wywołało falę buntu i wsparcia dla pokrzywdzonego. Internet zalany został setkami zdjęć irańskich mężczyzn i chłopców, którzy w kobiecym stroju mówią "Jestem Madżidem Tavakolim".

Bardzo budujące są takie reakcje. Dużo wskazuje na to, że władza tak ostrymi karami, jedynie wzmaga społeczną niechęć i potęguje w ludziach wolę buntu. Może nie dzisiaj, i może nie jutro, ale w Iranie nadejdzie kolejna rewolucja. W ludziach coraz bardziej kwitnie pragnienie wolności. Na pewno walka o nią będzie krwawa i bezlitosna, ale całym sercem wierzę, że skuteczna. Coraz więcej przesłanek wskazuje na to, że Ahmadineżad powinien zaopatrzyć się w czador i być gotowy do "dumnej" ucieczki jako bezbronna kobieta...

A wracając do pytania z tytułu: Czy każdy musi być Madżidem Tavakolim? Absolutnie nie. Jest to kwestia moralności i życia zgodnie z własnymi zasadami. Moje mówią mi: Tak ja też jestem Madżidem Tavakolim!

To shoot an elephant

Dodano: sobota, 16 stycznia 2010 - 3 komentarze -

"...po wszystkim, oczywiście, nastała niekończąca się dyskusja o zastrzeleniu słonia. Właściciel był wściekły, ale był tylko Hindusem i nie mógł nic zrobić. Po za tym, z godnie z prawem postąpiłem właściwie. Szalony słoń musi być zabity, jak szalony pies, gdy właściciel nie jest w stanie go kontrolować."

TO SHOOT AN ELEPHANT ( ZASTRZELIĆ GAZĘ )

Będę posługiwał się tytułem oryginalnym, ponieważ ma on głębsze znaczenie niż uproszczony, polski tytuł tego filmu. Dokument "To shoot an elephant" jest filmową relacją z izraelskiej Operacji Płynny Ołów w Strefie Gazy. Nie liczcie jednak, że znajdziecie tutaj bezpośrednie sceny walk Hamasu z armią Izraela. Po pierwsze próba takiej realizacji zakończyłaby się śmiercią jej uczestników. Po drugie krzywda ludności cywilnej w Gazie jest dużo ważniejszym tematem. Jak opisuje reżyser (Alberto Arce) aktywiści biorący udział w jego realizacji zdecydowali się na osadzenie go wewnątrz karetek służb medycznych, choć oczywiście oglądając często wychodzimy po za nie. Przed kamerą są Vittorio Arrigoni, Eva Bartlett, Ewa Jasiewicz, Leila, George, Natalie i Jenny, aktywiści takich organizacji jak Ruch Wolnej Gazy i Ruchu Międzynarodowej Solidarności, którzy jako jedyni (z działających na tym terenie organizacji światowych) zdecydowali się nie opuszczać Strefy mimo rozpoczętej ofensywy. Przez cały czas towarzyszy im 24-letni mieszkaniec Gazy Muhammad Rujailah, który jak sam o sobie mówi, nie jest członkiem Hamasu tylko zwykłym Palestyńczykiem.

SYTUACJA

Przemierzając Gazę w trakcie konfliktu trafiamy w najróżniejsze miejsca. Prywatne mieszkania, w których użyczono przybyszom noclegu. Szpital, w którym przebywali jako członkowie ekip medycznych. Karetki pogotowia, którymi starali się dotrzeć tam gdzie była taka możliwość. Wraz z mieszkańcami przemierzamy ulice, gdy ogień otwiera izraelski snajper. Widzimy zrujnowane osiedla i zgliszcza domów, które jeszcze przed kilkoma dniami były zamieszkane. Nocą z okien możemy obserwować ostrzał artyleryjski i wsłuchać się w dźwięk strzelających karabinów. Przy okazji dowiadujemy się, że w tym samym czasie, w zupełnie innej części globu prezydent Obama gra w golfa. Obraz idealnie ukazujący, jak świat martwi się o Palestynę.

CYWILE

Pośród mieszkańców widać od jak dawna żyją w strachu. Śmierć i bomby nie robią tu już tak wielkiego wrażenia. Na ludzkich obliczach maluje się wspólnie determinacja ze znużeniem. Ważnym momentem jest opowieść kierowcy karetki Marwan'a Hamuda o swojej rodzinie. Ze spokojem opowiada o tym, że jego żona oraz dzieci są świadome, że może zginąć każdego dnia. Żołnierze izraelscy celują w karetki, więc nie jest to zbyt bezpieczna profesja. Pytany, czy zamierza nadal pracować odpowiada, że tak, ponieważ i tak umrze, prędzej czy później. Porusza również kwestie nastawienia do śmierci. Mówi o tym, że Izraelczycy atakując próbują złamać ludzi, ale efekt jest zupełnie odwrotny. "I tak umrzemy, wiec po co ginąć na marne, skoro można zginąć w walce z nimi?". I ta postawa widoczna jest na ulicach. To co szokuje świat zachodni, przestało robić wrażenie na miejscowych. Śmierć czeka na każdym rogu, wiec nikogo nie dziwi. Panuje atmosfera oczekiwania.

Wraz z ekipą jednej z karetek jedziemy w niebezpieczne miejsce, szukać rannych i zabitych. Kiedy dwaj ratownicy wychodzą, by zabrać ciało leżące na ulicy, zostają ostrzelani. Jeden jest ranny w nogę. Uciekają porzucając ciało.

Przed oczami mamy również scenę, gdy konwój karetek rusza w bardzo niebezpieczny rejon walk, a 2-osobowe ekipy (tylko kierowca+ratownik/lekarz) żegnają się jakby już miały nie wrócić.

Obserwujemy mieszkańców jak jednego dnia uciekają ze swoich mieszkań by drugiego do nich wrócić. Ludzie kryją się w mieszkaniach, które "jeszcze stoją" oraz w szkole prowadzonej przez ONZ. Po ulicach wędrują całe rodziny. Wśród nich bardzo dużo małych dzieci, które nie załamują się swoim losem. Machaja i uśmiechają się do kamery. Słyszymy słowa matek, które mówią, że chciałyby stąd uciec, ale nie mają jak. Brakuje transportu, a granice i tak są zamknięte.

HUMANITARNIE

Gdy Marwan Hamuda opowiada o swojej rodzinie (o tym już wspominałem) jesteśmy na terenie szpitala Al Awda. Możemy zobaczyć jak na dziedziniec szpitala spadają rakiety. Ostrzelanie szpitala trudno uznać za działania wojenne. Moim zdaniem bardziej pasuje tu określenie terroryzmu.

W pewien wieczór z okna mieszkania bohaterowie filmu obserwują jak na bloki mieszkalne spadają bomby fosforowe. Użycie ich przeciw ludziom jest jawnym łamaniem prawa międzynarodowego. Konwencja Genewska zezwala na używanie tej broni jedynie do rozświetlania lub stworzenia celowej zasłony dymnej, ale nie można jej używać przeciw ludziom. Kilka dni później wraz z kamerą ruszamy w ostrzelane miejsca i znajdujemy fosfor wciąż płonący mimo upływu czasu. Na ulicy mieszkańcy opowiadają, jak bezsilny jest człowiek, który podpalony zostanie od takiej broni. Nie jest w stanie ugasić się w żadne sposób. Wody brakuje, ale to nie ma znaczenia, bo jak pokazuje nam nasz przewodnik, polany wodą fosfor pali się dalej.

Bomby spadają również na największy w Strefie magazyn z ONZ-owską pomocą. W ogniu płoną lekarstwa, mąka, koce i wszystko czego w Gazie jest za mało. Z dymem ulatują zapasy dla miliona osób. Wcześniej jesteśmy jeszcze świadkami zbombardowania drugiego magazynu z lekarstwami. Obraz ten znakomicie kontrastuje z decyzjami ONZ. Organizacja nie podjęła żadnych działań by powstrzymać ofensywę, a my patrzymy jak płoną podstawowe środki niezbędne do życia, zakupione za jej pieniądze. Tym bardziej razi bezczelność i bezkarność tego ataku. Dwa magazyny nie zostają zniszczone przez przypadek. Izrael właśnie w nie celował.

KOŃCZĄC

Słowa jakie wypowiada przewodnik Muhammad Rujailah po zbombardowaniu ONZ-owskiego magazynu stanowią dobre podsumowanie:

Od teraz nie będę winił Izraela, ale społeczność międzynarodową. Ustanowiliście prawa, które Izrael łamie bez przerwy, a Wy nie robicie zupełnie nic.

Trudno zaprzeczyć. Łatwo angażujemy się w pomoc krajom dotkniętym katastrofami naturalnymi, ale gdy w grę wchodzi polityka stać nas na bezduszne odwrócenie wzroku. W takich momentach ludzie rządzący światem idą pograć w golfa, a sekretarz generalny ONZ pisze bezwartościowe oświadczenia, bo "musi coś powiedzieć". A ja nie mając żadnej mocy sprawczej jestem jedynie wnikliwym obserwatorem tych zbrodni i czuje się współwinny.

Film kierowany jest do ludzi zainteresowanych kwestią palestyńską. Rozpowszechniany jest za darmo zupełnie legalnie (link torrent). Jego twórcy, wspierani przez ochotników, starają się zorganizować światową projekcję na 18 stycznia. Zachęcają by pokazywać go tam gdzie tylko się da. Ten film jest niepodważalnym udokumentowaniem łamania praw człowieka przez Izrael. Bomby kierowane w obiekty cywilne i w ludność cywilną. To nie efekty specjalne, to Strefa Gazy...

TYTUŁ

"...po wszystkim, oczywiście, nastała niekończąca się dyskusja o zastrzeleniu słonia. Właściciel był wściekły, ale był tylko Hindusem i nie mógł nic zrobić. Po za tym, z godnie z prawem postąpiłem właściwie. Szalony słoń musi być zabity, jak szalony pies, gdy właściciel nie jest w stanie go kontrolować."


Jest to fragment eseju George'a Orwell'a "Shooting an Elephant" z 1936 roku. Opowiada on o białym policjancie pracującym w dolnej Birmie (Indie Brytyjskie), którego wezwano by zrobił porządek ze słoniem szalejącym na jednej z ulic miasta. Stróż prawa rusza za słoniem, mając w planach odnaleźć go i zaczekać na właściciela. Odnajduje słonia za miastem, gdzie ten zupełnie spokojnie jadł trawę. Na miejsce przybywa za nim dwutysięczny tłum hinduskich mieszkańców, którzy z rozbawieniem oczekują aż zabije słonia. Nie chce tego robić, ale jak sam twierdzi:

"Tłum będzie się ze mnie śmiał. A moje całe życie, całe życie każdego białego człowieka na wschodzie to żmudna walka o ty by nie zostać wyśmianym."

Ostatecznie zastrzelił słonia. Wszyscy wracają do domów, rozrywka skończona. Jedyną wściekającą się osobą jest właściciel, który nie może nic jednak zrobić bo jest Hindusem (nie przysługują mu takie prawa).

Jaki związek ma ta historia z Gazą? Przede wszystkim policjant, jest przedstawicielem Brytyjczyków okupujących Indie, podobnie jak Izrael okupuje Palestynę. Być może spokojnie pożywiający się na łące słoń jest odpowiednikiem bezbronnej ludności Gazy, którą równie bezkarnie można wystrzelać. Walczący o swoje racje hinduski właściciel słonia, przywodzi na myśl Palestyńczyków wołających o wysłuchanie. Jednak podobnie jak on był tylko Hindusem, tak oni są tylko Palestyńczykami...

http://www.online-literature.com/orwell/887/ "Shooting an Elephant" (ang.)

Czym we współczesnym świecie są zasady?

Dodano: czwartek, 14 stycznia 2010 - 1 komentarze -

Niedawno po raz wtóry przeczytałem Powszechną Deklarację Praw Człowieka, uchwaloną przez ONZ w roku 1948. Zastanawiałem się jak paląca była potrzeba stworzenia tego dokumentu w tamtych czasach. Tuż po krwawej i okrutnej wojnie, w której zapomniano czym jest pojęcie praw człowieka, świat potrzebował oddechu. Motywy jakimi kierowali się twórcy deklaracji były niewątpliwie szlachetne. Żałować można jedynie, że dokument, który powstał stał się jedynie "międzynarodową sugestią" a nie międzynarodowym prawem, które można egzekwować. Kolejne dziesięciolecia pokazały jak elastyczne potrafią być państwa tworzące trzon Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ich decyzje rzadko podejmowane są z myślą o człowieku. Najważniejszy staje się interes narodowy, co w szerszej perspektywie staje się bardzo niebezpieczna tendencją. Skoro, można na okoliczność konkretnego głosowania zapomnieć o celach dla jakich powołano ONZ (Warto przypomnieć jak nieco ponad rok temu USA zablokowały rezolucję wzywającą Izrael i Hamas do zaprzestania działań wojennych. W wyniku izraelskiej inwazji Strefa Gazy zamieniła się w strefę klęski humanitarnej. W trakcie blisko 3-tygodniowej operacji "Płynny ołów" zginęło około 1,3 tysiąca Palestyńczyków. Większość z nich to cywile, w tym co najmniej 410 dzieci. Izraelczycy stracili w tym czasie 13 ludzi.), to dlaczego nie zapomnieć o deklaracji sprzed 62 lat? I niestety często tak jest. Podstawowe prawa ludzkie łamane są w sposób absolutnie jawny.

"Nie wolno nikogo torturować ani karać lub traktować w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający." - Artykuł 5 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka

"Każdy człowiek ma prawo do skutecznego odwoływania się do kompetentnych sądów krajowych przeciw czynom stanowiącym pogwałcenie podstawowych praw przyznanych mu przez konstytucję lub przez prawo." - Artykuł 8 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka

"Każdy człowiek ma na warunkach całkowitej równości prawo, aby przy rozstrzyganiu o jego prawach i zobowiązaniach lub o zasadności wysuwanego przeciw niemu oskarżenia o popełnienie przestępstwa być słuchanym sprawiedliwie i publicznie przez niezależny i bezstronny sąd." - Artykuł 10 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka

Jak patrząc na te artykuły uzasadnić prawo do istnienia wiezienia Guantanamo? A może obozu? Nazewnictwo w zasadzie nie odgrywa większej roli. Nie chcę tutaj wyjść na zwolennika wolności dla terrorystów. W żaden sposób nie zgadza się to z moim światopoglądem, ale uważam, że każdy człowiek zasługuje na uczciwy proces. Być może zbrodnie międzynarodowe powinny być sądzone przed takim samym trybunałem (międzynarodowym), ale na pewno nie można godzić się na bezprawne przetrzymywanie i torturowanie ludzi. Jeżeli przetrzymywani byli tam tak groźni ludzie, to chyba nie byłoby problemu z udowodnieniem ich win i skazaniem na najwyższe kary...

Można milczeć w sprawie terrorystów, ale jak można tak reagować na odbieranie podstawowych praw ludności cywilnej w Strefie Gazy? Ostatnie tygodnie są dobrym czasem do mówienia o tym jak wygląda Autonomia Palestyńska rok po inwazji wojsk lądowych Izraela. Blokada granic jaką przez ten rok stosował wobec Palestyńczyków niedawny agresor jest mordercza. Zrujnowanej Palestynie odbiera się w ten sposób prawo do odbudowy gospodarczej. Przez cały poprzedni rok Izraelczycy zezwolili na wjazd 41 ciężarówek z materiałami budowlanymi, potrzebnymi do odbudowania zrównanych z ziemią domów. Szacuje się, że aby odbudować Strefę Gazy potrzeba takich ciężarówek tysiąc. W tym tempie zatem potrwa to jeszcze 23 lata, licząc na to, że nie wybuchnie kolejny konflikt.

"Światowe potęgi (...) zawiodły, a nawet zdradziły zwykłych obywateli Strefy Gazy. (...) Załamywały ręce i wydawały oświadczenia, ale nie podjęły najmniejszych znaczących działań, aby spróbować zmienić niszczącą politykę, zapobiegającą odbudowie, nabraniu sił i odnowie gospodarczej." - powiedział dyrektor wykonawczy międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam, Jeremy Hobbs.

Po tym jak udało się rok temu powstrzymać falę agresji, Palestyńczyków znów pozostawiono samych sobie. Agencja ONZ ds. pomocy uchodźcom poprzez BBC alarmowała niedawno, że niewystarczający dostęp do czystej wody stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia ludzkiego. Wzrasta współczynnik śmiertelności niemowląt. Co z tego, że Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon wzywa do poprawy sytuacji w Strefie? W swym wystąpieniu przy okazji rocznicy zakończenia wojny napisał:

"Poczucie beznadziejności dominuje pośród 1,5 mln Palestyńczyków w Gazie, spośród których połowa ma mniej niż 18 lat (...) Fundamentalnie inne podejście do kwestii Gazy jest pilne i konieczne".

Jednak wciąż pozostają to słowa, które nie niosą za sobą czynów. Światowe bezpieczeństwo czy podstawowe prawa ludzkie nie są dziś gwarantowane przez Organizację, która powstała by o nie zadbać. System, który stworzono 24 października 1945 roku nie działa. Moim zdaniem termin ważności ONZ minął już kilka lat temu. Obecnie ta organizacja błądzi po omacku, z jednej strony nie mogąc poradzić sobie ze stawianymi przed nią zadaniami, z drugiej nie mając wystarczającej odwagi by się do tego przyznać. Prawdopodobnie dużo łatwiej jest pozostawić wadliwy system, niż tworzyć nowy na tak wielką skalę. Ale jak w tym wszystkim odnaleźć mają się ludzie? Czy jedynym rozwiązaniem pozostaje modlić się w brzuchu matki, by mieszkała ona w bezpiecznej części świata?

Zapraszam do przeczytania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w całości tutaj. Nie jest to długa lektura. Dla uzupełnienia po prawej stronie obejrzeć można film ilustrujący rodzenie się praw człowieka na przestrzeni całej historii ludzkiego gatunku.

Karykatura rzecz jasna odnosi się do ONZ, które w języku angielskim nosi nazwę United Nations. Kliknij w nią by zobaczyć powiększoną.

1. 01. 2010!

Dodano: piątek, 1 stycznia 2010 - 6 komentarze -

1 stycznia to dobry dzień na to by spełnić prośbę Łukasza i zacząć emitować me myśli na świat. Przez świat w tym wypadku rozumiem Łukasza, który prawdopodobnie będzie jedynym czytelnikiem tego bloga. Dlaczego akurat ten dzień? Może dlatego, że dokładnie 45 lat temu powołano do życia Organizację Wyzwolenia Palestyny. Może by uczcić ofiary dzisiejszego zamachu podczas meczu siatkówki w miejscowości Lakki Marwat w Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej w Pakistanie. A może by załamać ręce nad falą przemocy jaka przetacza się ulicami Teheranu. Bliski Wschód spływa krwią niewinnych ludzi. Od dziś idiotę który wysadził się wraz z samochodem w Pakistanie nazywać będą męczennikiem za wiarę. A niech ma, zasłużył sobie chłopak. Jego odwaga doprowadziła do śmierci ponad 40 fanów siatkówki. Nie chcę ujmować mądrości zamachowca, bo pewnie miał ważny powód. Przecież mieszkańcy tej wioski sprzeciwiali się, i bronili przed rebeliantami. Zatem byli zdrajcami. Fanatyzm nie znosi kompromisu. Świat patrzy na tę falę przemocy i nie reaguje. Oglądamy na YouTube, jak służby bezpieczeństwa rozjeżdżają protestujących w Iranie. Przyglądamy się jak te same służby pałują na ulicach bezbronną kobietę. I nic. Zupełnie nic nie możemy zrobić. Prawie 9 lat temu jeden człowiek jasno dał do zrozumienia światu by trzymał się z daleka od spraw bliskowschodnich. Mimo to nadal Amerykanie, Europejczycy, Australijczycy i wiele innych narodów rusza na otwartą wojnę w ten rejon globu. W ten piękny noworoczny dzień zastanawiam się jak zakończy się rok, którego początek świętujemy. W Europie i Ameryce lał się szampan, na Bliskim Wschodzie bruki spływały krwią...

1 stycznia zastanawiam się czy Irak, Afganistan i Palestyna są końcem tamtejszych otwartych wojen, czy (o zgrozo!) zalążkiem czegoś większego. Nieprzewidywalność jaką niesie za sobą fanatyzm religijny, który ostatnimi czasy nawet nie potrzebuje usprawiedliwienia, jest przerażająca. Dla nas Europejczyków lekcją byłą II wojna światowa. Jak widać skutecznie nauczyło nas to życia w pokoju. Czego potrzebuje Bliski Wschód by osiągnąć ten stan? Może 45 rocznica powstania OWP to dobry dzień, by w końcu uznać niepodległą Palestynę i ugasić choć jeden spośród lontów, które tlą się w piaskach bliskowschodnich pustyń.