1. 01. 2010!

Dodano: piątek, 1 stycznia 2010 - 6 komentarze -

1 stycznia to dobry dzień na to by spełnić prośbę Łukasza i zacząć emitować me myśli na świat. Przez świat w tym wypadku rozumiem Łukasza, który prawdopodobnie będzie jedynym czytelnikiem tego bloga. Dlaczego akurat ten dzień? Może dlatego, że dokładnie 45 lat temu powołano do życia Organizację Wyzwolenia Palestyny. Może by uczcić ofiary dzisiejszego zamachu podczas meczu siatkówki w miejscowości Lakki Marwat w Północno-Zachodniej Prowincji Pogranicznej w Pakistanie. A może by załamać ręce nad falą przemocy jaka przetacza się ulicami Teheranu. Bliski Wschód spływa krwią niewinnych ludzi. Od dziś idiotę który wysadził się wraz z samochodem w Pakistanie nazywać będą męczennikiem za wiarę. A niech ma, zasłużył sobie chłopak. Jego odwaga doprowadziła do śmierci ponad 40 fanów siatkówki. Nie chcę ujmować mądrości zamachowca, bo pewnie miał ważny powód. Przecież mieszkańcy tej wioski sprzeciwiali się, i bronili przed rebeliantami. Zatem byli zdrajcami. Fanatyzm nie znosi kompromisu. Świat patrzy na tę falę przemocy i nie reaguje. Oglądamy na YouTube, jak służby bezpieczeństwa rozjeżdżają protestujących w Iranie. Przyglądamy się jak te same służby pałują na ulicach bezbronną kobietę. I nic. Zupełnie nic nie możemy zrobić. Prawie 9 lat temu jeden człowiek jasno dał do zrozumienia światu by trzymał się z daleka od spraw bliskowschodnich. Mimo to nadal Amerykanie, Europejczycy, Australijczycy i wiele innych narodów rusza na otwartą wojnę w ten rejon globu. W ten piękny noworoczny dzień zastanawiam się jak zakończy się rok, którego początek świętujemy. W Europie i Ameryce lał się szampan, na Bliskim Wschodzie bruki spływały krwią...

1 stycznia zastanawiam się czy Irak, Afganistan i Palestyna są końcem tamtejszych otwartych wojen, czy (o zgrozo!) zalążkiem czegoś większego. Nieprzewidywalność jaką niesie za sobą fanatyzm religijny, który ostatnimi czasy nawet nie potrzebuje usprawiedliwienia, jest przerażająca. Dla nas Europejczyków lekcją byłą II wojna światowa. Jak widać skutecznie nauczyło nas to życia w pokoju. Czego potrzebuje Bliski Wschód by osiągnąć ten stan? Może 45 rocznica powstania OWP to dobry dzień, by w końcu uznać niepodległą Palestynę i ugasić choć jeden spośród lontów, które tlą się w piaskach bliskowschodnich pustyń.

“1. 01. 2010!” - komentarzy: 6

  1. Anna von Mizantropp pisze:

    Widzisz, Paweł, znalazł się również drugi czytelnik, a raczej czytelniczka ;)

    Muszę przyznać, że pod wpływem bloga Łukasza bliżej zainteresowałam się islamem i zaczęłam w nim widzieć coś więcej, niż tylko religię nieznoszącą kompromisów. Z resztą kultura Bliskiego Wschodu cierpi na chroniczne niezrozumienie przez kulturę Zachodu. Ale jest też grupa fanatyków, o których wspominasz, którzy również cechują się niezrozumieniem - i ten brak zrozumienia kosztuję krew człowieka. Ale najbardziej tragiczna jest odrębność spojrzenia na czyny ekstremistów przez nich samych i resztę - co rodzi dramaty.

    Piszesz, że świat na to patrzy i nie reaguje. W obecnym stanie rzeczy niestety trudno się dziwić. Jesteśmy, przynajmniej od czasów Zimnej Wojny, przyzwyczajeni do załatwiania wszystkiego za pomocą dyplomacji. Mam wrażenie, że świat, a szczególnie Europa, po II wojnie panicznie boi się bardziej gwałtownych ruchów - czy to politycznych, czy militarnych. Tak jak piszesz, nauczyło to nas, że wojna niczego nie załatwi. Ale jeszcze większe zażenowanie budzi zabieranie się sprawę terroru od dupy strony (tak jak to robił Bush i zdaje się niestety robić Obama). Wynika to być może z przekonania, że Bliski Wschód składa się wyłącznie z muzułmańskich ekstremistów.

    To właśnie niezrozumienie dwóch cywilizacji rodzi tragedie. Nie tylko u nas, ale również w Iranie, Palestynie, Afganistanie. Szkoda tylko, że pytanie czego potrzebuje świat islamski do tego, by osiągnąć pokój, jest ciągle otwarte.

    A my możemy tylko załamywać ręce i dzielić świat według antagonizmu "my - oni". Przykre.

  2. Paweł Brzeziński pisze:

    "Widzisz, Paweł, znalazł się również drugi czytelnik, a raczej czytelniczka ;)"

    Nawet nie wiesz jak się cieszę : )

    "Muszę przyznać, że pod wpływem bloga Łukasza bliżej zainteresowałam się islamem i zaczęłam w nim widzieć coś więcej, niż tylko religię nieznoszącą kompromisów."

    Oczywiście, że nie jest taką religią. Nie bez powodu islam uważany jest za religię pokoju. Warto z czystej ciekawości przejrzeć Koran. Pewnie przez skojarzenia z krucjatami zapisałem sobie kiedyś ten fragment:

    „Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę, Bóg nie miłuje najeźdźców!"

    W kwestiach agresji i przemocy islam i chrześcijaństwo nie są takie różne. Oczywiście jako "niewierny" pewnie nie powinienem wypowiadać się na ten temat, ale uważam, że terroryzm poprzez nadinterpretację Koranu szuka dla siebie usprawiedliwienia. Agresją nazywa się przez to między innymi wpływ zachodniej kultury na świat arabski.

    "Ale jeszcze większe zażenowanie budzi zabieranie się sprawę terroru od dupy strony (tak jak to robił Bush i zdaje się niestety robić Obama)."

    Tutaj poruszasz ważną rzecz, która łączy się z cytowanym przeze mnie fragmentem Koranu. Poprzez te wojny naprawdę staliśmy się owym najeźdźcą...

    "To właśnie niezrozumienie dwóch cywilizacji rodzi tragedie. Nie tylko u nas, ale również w Iranie, Palestynie, Afganistanie."

    Iranu bym tu nie mieszał. W Iranie to sprawa wewnętrzna. Początek (mam nadzieję!) pewnej społecznej ewolucji.

    "A my możemy tylko załamywać ręce i dzielić świat według antagonizmu "my - oni". Przykre."

    Póki co nie załamuje rąk, i będę walczył o budowę mostu międzykulturalnego, choćby w gronie 3 osób ; )

  3. talat darvinoğlu pisze:

    No i w końcu zawitałeś Towarzyszu Brzeziński. To bardzo miły fakt.

    Wracając do kwestii końca starć w Palestynie i 45-lecia OWP, jesteśmy w błędzie. Arafat po paktach z Oslo i zawarciem pokoju z Izraelem, przestał być symbolem wyzwolenia Palestyny.

    Musimy sobie zdać sprawę, że w tym miejscu mamy styczność z epicentrum fanatyzmu. Rządzi radykalny Hamas, który nawet nie uznaje prezydenta z Fatahu - Mahmuda Abbasa. Ponadto Izrael taki święty nie jest, co trzeba też wziąć pod uwagę.

    Polecam dokument (tylko po angielsku jest) - Occupation 101

    Mówi wszystko o konflikcie izraelsko-palestyńskim.

  4. Paweł Brzeziński pisze:

    "Wracając do kwestii końca starć w Palestynie i 45-lecia OWP, jesteśmy w błędzie. Arafat po paktach z Oslo i zawarciem pokoju z Izraelem, przestał być symbolem wyzwolenia Palestyny."

    Nigdzie nie wskazuje na to, że Arafat takim symbolem jest. Mi Arafat będzie kojarzył się z dwulicowością. Niby prowadził rozmowy pokojowe z Izraelem, ale równocześnie po cichu wspierał ataki terrorystyczne. Niewątpliwie na wyrost dano mu Pokojową Nagrodę Nobla, ale komitet noblowski raczej nie jest jakimś wyznacznikiem sprawiedliwości i inteligencji ostatnimi czasy...

  5. Anna von Mizantropp pisze:

    tak, no bo trudno właściwie wytłumaczyć decyzje Szwedów, jesli chodzi o przyznanie pokojowej dla takiego Ala Gore'a, albo Obamy.

  6. www.litery.blog.pl

    dobra. też poczytam.