To shoot an elephant

Dodano: sobota, 16 stycznia 2010 - 3 komentarze -

"...po wszystkim, oczywiście, nastała niekończąca się dyskusja o zastrzeleniu słonia. Właściciel był wściekły, ale był tylko Hindusem i nie mógł nic zrobić. Po za tym, z godnie z prawem postąpiłem właściwie. Szalony słoń musi być zabity, jak szalony pies, gdy właściciel nie jest w stanie go kontrolować."

TO SHOOT AN ELEPHANT ( ZASTRZELIĆ GAZĘ )

Będę posługiwał się tytułem oryginalnym, ponieważ ma on głębsze znaczenie niż uproszczony, polski tytuł tego filmu. Dokument "To shoot an elephant" jest filmową relacją z izraelskiej Operacji Płynny Ołów w Strefie Gazy. Nie liczcie jednak, że znajdziecie tutaj bezpośrednie sceny walk Hamasu z armią Izraela. Po pierwsze próba takiej realizacji zakończyłaby się śmiercią jej uczestników. Po drugie krzywda ludności cywilnej w Gazie jest dużo ważniejszym tematem. Jak opisuje reżyser (Alberto Arce) aktywiści biorący udział w jego realizacji zdecydowali się na osadzenie go wewnątrz karetek służb medycznych, choć oczywiście oglądając często wychodzimy po za nie. Przed kamerą są Vittorio Arrigoni, Eva Bartlett, Ewa Jasiewicz, Leila, George, Natalie i Jenny, aktywiści takich organizacji jak Ruch Wolnej Gazy i Ruchu Międzynarodowej Solidarności, którzy jako jedyni (z działających na tym terenie organizacji światowych) zdecydowali się nie opuszczać Strefy mimo rozpoczętej ofensywy. Przez cały czas towarzyszy im 24-letni mieszkaniec Gazy Muhammad Rujailah, który jak sam o sobie mówi, nie jest członkiem Hamasu tylko zwykłym Palestyńczykiem.

SYTUACJA

Przemierzając Gazę w trakcie konfliktu trafiamy w najróżniejsze miejsca. Prywatne mieszkania, w których użyczono przybyszom noclegu. Szpital, w którym przebywali jako członkowie ekip medycznych. Karetki pogotowia, którymi starali się dotrzeć tam gdzie była taka możliwość. Wraz z mieszkańcami przemierzamy ulice, gdy ogień otwiera izraelski snajper. Widzimy zrujnowane osiedla i zgliszcza domów, które jeszcze przed kilkoma dniami były zamieszkane. Nocą z okien możemy obserwować ostrzał artyleryjski i wsłuchać się w dźwięk strzelających karabinów. Przy okazji dowiadujemy się, że w tym samym czasie, w zupełnie innej części globu prezydent Obama gra w golfa. Obraz idealnie ukazujący, jak świat martwi się o Palestynę.

CYWILE

Pośród mieszkańców widać od jak dawna żyją w strachu. Śmierć i bomby nie robią tu już tak wielkiego wrażenia. Na ludzkich obliczach maluje się wspólnie determinacja ze znużeniem. Ważnym momentem jest opowieść kierowcy karetki Marwan'a Hamuda o swojej rodzinie. Ze spokojem opowiada o tym, że jego żona oraz dzieci są świadome, że może zginąć każdego dnia. Żołnierze izraelscy celują w karetki, więc nie jest to zbyt bezpieczna profesja. Pytany, czy zamierza nadal pracować odpowiada, że tak, ponieważ i tak umrze, prędzej czy później. Porusza również kwestie nastawienia do śmierci. Mówi o tym, że Izraelczycy atakując próbują złamać ludzi, ale efekt jest zupełnie odwrotny. "I tak umrzemy, wiec po co ginąć na marne, skoro można zginąć w walce z nimi?". I ta postawa widoczna jest na ulicach. To co szokuje świat zachodni, przestało robić wrażenie na miejscowych. Śmierć czeka na każdym rogu, wiec nikogo nie dziwi. Panuje atmosfera oczekiwania.

Wraz z ekipą jednej z karetek jedziemy w niebezpieczne miejsce, szukać rannych i zabitych. Kiedy dwaj ratownicy wychodzą, by zabrać ciało leżące na ulicy, zostają ostrzelani. Jeden jest ranny w nogę. Uciekają porzucając ciało.

Przed oczami mamy również scenę, gdy konwój karetek rusza w bardzo niebezpieczny rejon walk, a 2-osobowe ekipy (tylko kierowca+ratownik/lekarz) żegnają się jakby już miały nie wrócić.

Obserwujemy mieszkańców jak jednego dnia uciekają ze swoich mieszkań by drugiego do nich wrócić. Ludzie kryją się w mieszkaniach, które "jeszcze stoją" oraz w szkole prowadzonej przez ONZ. Po ulicach wędrują całe rodziny. Wśród nich bardzo dużo małych dzieci, które nie załamują się swoim losem. Machaja i uśmiechają się do kamery. Słyszymy słowa matek, które mówią, że chciałyby stąd uciec, ale nie mają jak. Brakuje transportu, a granice i tak są zamknięte.

HUMANITARNIE

Gdy Marwan Hamuda opowiada o swojej rodzinie (o tym już wspominałem) jesteśmy na terenie szpitala Al Awda. Możemy zobaczyć jak na dziedziniec szpitala spadają rakiety. Ostrzelanie szpitala trudno uznać za działania wojenne. Moim zdaniem bardziej pasuje tu określenie terroryzmu.

W pewien wieczór z okna mieszkania bohaterowie filmu obserwują jak na bloki mieszkalne spadają bomby fosforowe. Użycie ich przeciw ludziom jest jawnym łamaniem prawa międzynarodowego. Konwencja Genewska zezwala na używanie tej broni jedynie do rozświetlania lub stworzenia celowej zasłony dymnej, ale nie można jej używać przeciw ludziom. Kilka dni później wraz z kamerą ruszamy w ostrzelane miejsca i znajdujemy fosfor wciąż płonący mimo upływu czasu. Na ulicy mieszkańcy opowiadają, jak bezsilny jest człowiek, który podpalony zostanie od takiej broni. Nie jest w stanie ugasić się w żadne sposób. Wody brakuje, ale to nie ma znaczenia, bo jak pokazuje nam nasz przewodnik, polany wodą fosfor pali się dalej.

Bomby spadają również na największy w Strefie magazyn z ONZ-owską pomocą. W ogniu płoną lekarstwa, mąka, koce i wszystko czego w Gazie jest za mało. Z dymem ulatują zapasy dla miliona osób. Wcześniej jesteśmy jeszcze świadkami zbombardowania drugiego magazynu z lekarstwami. Obraz ten znakomicie kontrastuje z decyzjami ONZ. Organizacja nie podjęła żadnych działań by powstrzymać ofensywę, a my patrzymy jak płoną podstawowe środki niezbędne do życia, zakupione za jej pieniądze. Tym bardziej razi bezczelność i bezkarność tego ataku. Dwa magazyny nie zostają zniszczone przez przypadek. Izrael właśnie w nie celował.

KOŃCZĄC

Słowa jakie wypowiada przewodnik Muhammad Rujailah po zbombardowaniu ONZ-owskiego magazynu stanowią dobre podsumowanie:

Od teraz nie będę winił Izraela, ale społeczność międzynarodową. Ustanowiliście prawa, które Izrael łamie bez przerwy, a Wy nie robicie zupełnie nic.

Trudno zaprzeczyć. Łatwo angażujemy się w pomoc krajom dotkniętym katastrofami naturalnymi, ale gdy w grę wchodzi polityka stać nas na bezduszne odwrócenie wzroku. W takich momentach ludzie rządzący światem idą pograć w golfa, a sekretarz generalny ONZ pisze bezwartościowe oświadczenia, bo "musi coś powiedzieć". A ja nie mając żadnej mocy sprawczej jestem jedynie wnikliwym obserwatorem tych zbrodni i czuje się współwinny.

Film kierowany jest do ludzi zainteresowanych kwestią palestyńską. Rozpowszechniany jest za darmo zupełnie legalnie (link torrent). Jego twórcy, wspierani przez ochotników, starają się zorganizować światową projekcję na 18 stycznia. Zachęcają by pokazywać go tam gdzie tylko się da. Ten film jest niepodważalnym udokumentowaniem łamania praw człowieka przez Izrael. Bomby kierowane w obiekty cywilne i w ludność cywilną. To nie efekty specjalne, to Strefa Gazy...

TYTUŁ

"...po wszystkim, oczywiście, nastała niekończąca się dyskusja o zastrzeleniu słonia. Właściciel był wściekły, ale był tylko Hindusem i nie mógł nic zrobić. Po za tym, z godnie z prawem postąpiłem właściwie. Szalony słoń musi być zabity, jak szalony pies, gdy właściciel nie jest w stanie go kontrolować."


Jest to fragment eseju George'a Orwell'a "Shooting an Elephant" z 1936 roku. Opowiada on o białym policjancie pracującym w dolnej Birmie (Indie Brytyjskie), którego wezwano by zrobił porządek ze słoniem szalejącym na jednej z ulic miasta. Stróż prawa rusza za słoniem, mając w planach odnaleźć go i zaczekać na właściciela. Odnajduje słonia za miastem, gdzie ten zupełnie spokojnie jadł trawę. Na miejsce przybywa za nim dwutysięczny tłum hinduskich mieszkańców, którzy z rozbawieniem oczekują aż zabije słonia. Nie chce tego robić, ale jak sam twierdzi:

"Tłum będzie się ze mnie śmiał. A moje całe życie, całe życie każdego białego człowieka na wschodzie to żmudna walka o ty by nie zostać wyśmianym."

Ostatecznie zastrzelił słonia. Wszyscy wracają do domów, rozrywka skończona. Jedyną wściekającą się osobą jest właściciel, który nie może nic jednak zrobić bo jest Hindusem (nie przysługują mu takie prawa).

Jaki związek ma ta historia z Gazą? Przede wszystkim policjant, jest przedstawicielem Brytyjczyków okupujących Indie, podobnie jak Izrael okupuje Palestynę. Być może spokojnie pożywiający się na łące słoń jest odpowiednikiem bezbronnej ludności Gazy, którą równie bezkarnie można wystrzelać. Walczący o swoje racje hinduski właściciel słonia, przywodzi na myśl Palestyńczyków wołających o wysłuchanie. Jednak podobnie jak on był tylko Hindusem, tak oni są tylko Palestyńczykami...

http://www.online-literature.com/orwell/887/ "Shooting an Elephant" (ang.)

“To shoot an elephant” - komentarzy: 3

  1. talat darvinoğlu pisze:

    No tak, nie wiele można dodać, bo dokument trzeba po prostu zobaczyć. Jak też już kiedyś pisałem, polecam dokument "Occupation 101" - film równie ciekawie przedstawiający sytuację palestyńską. Pokazywane są mapy i współczynniki zamieszkiwania. Jak się okazuje, tereny Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu, również są powoli przesiedlane. W rejonie masa punktów kontrolnych (checkpointów) i cały czas widmo najgorszego. Dokument ukazuję w pewnym momencie kapitalne porównanie, na przedzielonym w pół ekranie. Po jednej stronie dzieci żydowskie, po drugiej zaś palestyńskie. Przedstawia zwykłe chwile, z codziennego życia - to wystarczy.

  2. Paweł Brzeziński pisze:

    Oglądałem "O 101" ; ) Nawet zacząłem robić polskie napisy do niego.

  3. talat darvinoğlu pisze:

    świetne info :-D